wakacje czas wielkich zmian co to jest
Definicja: To jest opowiadanie, na konkurs ,,Besta . Zachęcam wszystkich do lektury. Pozdrawiam.

Czy przydatne?

Co znaczy ,,Wakacje - czas wielkich zmian"

Słownik: To jest opowiadanie, na konkurs ,,Besta". Zachęcam wszystkich do lektury. Pozdrawiam.
Definicja: 1~
Początek wakacji.
Koniec roku szkolnego.
-Miłych wakacji ! – zawołał na koniec lekcji nauczyciel od chemii.
-także panu życzymy wspaniałych wakacji ! – wykrzyczała klasa II b do jednego z najfajniejszych nauczycieli w szkole. Po czym, czym prędzej wybiegli z klasy. To była już ich ostatnia lekcja w tym roku szkolnym.
- Na szczęście koniec tej męczarni ! – westchnęła Paulina- Tylko jeszcze jutro musimy przyjść po dyplomy. Hej, jesteś ? – spytała się swojej najlepszej przyjaciółki Justyny.
- Tak, jestem. Patrz : coś się kończy, coś się rozpoczyna. – zamyśliła się – Miałam na myśli koniec roku szkolnego i początek wakacji – dodała widząc zdumiony wzrok Pauliny.
-Buaa !!! – usłyszały w drodze do szatni.
-Spadaj ! – odpowiedziały, znając ten głos bardzo dobrze ; nie musiały oglądać się za siebie bo był to o dwa lata starszy od nich Kamil, najgorszy dupek z całej szkoły. Co najmniej tak uważały wszystkie dziewczyny z Łęczyckiego gimnazjum. Niby był jednym z najprzystojniejszych chłopaków w gimnazjum, lecz odstraszał samym charakterem. Nie było dnia, tak aby któraś z dziewczyn nie została poprzez niego zaczepiona, a zdarzała się regularnie i tak, iż biegły z płaczem do ubikacji. Nauczyciele, nic mu nie zrobią. Ponieważ cóż z tego, iż dostanie tam ileś pkt.ów ujemnych. Jemu szkoła jest nie potrzebna, jeżeli już to chyba do tego aby terroryzować całą szkołę, ponieważ nie tylko czepiał się dziewczyn, nawet nauczycielom podskakiwał.
***
kolejnego dnia całe gimnazjum przyszło odebrać dyplomy. Oczywiście na początku na Mszę Św. kończącą rok szkolny. Teraz wszyscy stali i słuchali zdawałoby się nie kończącego się kazania od dyrektorki. Na temat zachowania gimnazjalistów, ich ocen, i zagrożeń w czasie wakacji i tym podobne i tak dalej Później klasa II b jak i inne skierowały do swojej sali, znów słuchać monologu wychowawczyni. Pani Joanna dla swojej klasy nie była niedobrą wychowawczynią. Kiedy było trzeba wstawiała się za uczniami, a kiedy było trzeba ganiła własną klasę. Uczyła języka polskiego, więc umiała lać wodę. Na szczęście, widać było, iż rozpoczyna kończyć. (przecież po dwóch latach to swą wychowawczynię się zna) Gdy zaczęła mówić :
- We wrześniu czeka na was niespodzianka. Teraz mogę tylko powiedzieć, iż dojdzie do was nowy uczeń. Od razu mówię, iż to nie jest Kamil, nie wiem jakim cudem, lecz on w tym roku zdaje. A teraz przychodźcie wg listy po dyplomy. Abramczyk… - po klasie przeszedł szmer, pani Joanna raczej nigdy nie zaskoczyła swojej II b teraz każdy spekulował kto ma do nich przyjść, w dodatku w ostatniej klasie gimnazjum, a oprócz tego takie rzeczy, to mówi się najpierw roku szkolnego, a nie pod jego koniec. Klasa próbowała coś więcej od Biedronki wyciągnąć (Biedronka dlatego, iż była ruda (przefarbowana na czerwono i miała bardzo ciemne piegi na twarzy)
- Proszę pani, lecz może coś więcej nam pani powie ?
- Nie mogę.
- Tj. to taka ogromna tajemnica ?!
- Precyzyjnie tak, nic ode mnie nie wyciągniecie. Idźcie już. Tylko, żebyście we wrześniu przyszli w jednym kawałku. Do widzenia.
No cóż, każdy musi pogodzić się kiedyś z porażką. Nawet żółci (zostali nazwani tak dlatego, iż jak coś im się nie podoba, lub jak chcą cokolwiek zrobić, umawiają się i w dany dzień przychodzą ubrani na żółto, nawet z Biedronką, jakoś ją do tego przekonali) Teraz wszyscy kierowali się do pizzerii ,, Sezam”, wszystko za klasowe kapitał. To był pomysł Artura, gospodarza II b. Wszyscy go poparli, zaprosili oczywiście -także p. Joannę, lecz powiedziała, iż zaraz po rozdaniu dyplomów wyjeżdża jak najdalej od szkoły. Weszli do ,,Sezamu” stoliki (raczej jeden ogromny stół składający się ze stolików ukrytych pod obrusem) już, przedtem były zabukowane jak i jedzenie zamówione. II b jest zżytą klasą, oczywiście jest w niej podział na ,,elity”, lecz tak wyraźnie tego nie widać. Trzymali się zawsze wspólnie. Czasem zdarzają się w klasie zgrzyty, lecz chyba każda klasa ma własne dobre i złe dni. Takiej klasy ja ta 28-osobowa II b, to chyba nie ma. Każdy miał tu coś do powiedzenia, między innymi dzięki Arturowi. Gadali o swoich planach na wakacje. Przesiedzieli w pizzerii chyba z dobre trzy godziny. Każdy już z każdym się żegnał i wszyscy wracali do swoich domów.
- Hurej ! Całe wakacje dla nas !- zawołała Justyna, gdy wracały z Paulą do domu.
- Nie jestem tego taka pewna. – wypaliła Paulina - Później porozmawiamy u mnie w domu, ok ? - Później, gdy się już przebrały :
- No to mów o co chodzi. – powiedziała Justyna siadając na swoim ulubionym miejscu w domu Pauli, a więc na parapecie u niej w pokoju.
- Wiesz jaką mój ojciec ma pracę. Cały czas za granicą. Otrzymał awans, już nie będzie musiał wszędzie jeździć, lecz … No właśnie jest jedno ,, lecz”… - Paulina zwiesiła głos.
- No mów wreszcie o co chodzi ponieważ zaraz umrę ! – powiedziała wystraszona Justa.
- … Musimy się na stałe wyprowadzić do Brazylii.
- Co ?! – wrzasnęła Justyna i prawie spadłaby z parapetu gdyby nie dłoń jej najlepszej przyjaciółki.
- Za dwa tygodnie, 6 lipca wyjeżdżamy tak aby z językiem nie było problemów.
- Tak zwyczajnie ? Pstryk i już ?
- Niestety tak, tak zwyczajnie, tak po prostu. – Spojrzały na siebie i tak jak prawie zawsze zrozumiały się bez słów, to koniec ich wielkiej przyjaźni.
- Nawet tak nie myśl ! To nie może być koniec ! Nie może ! – zaczęła krzyczeć Paulina – Przecież jest skype, rodzice kupią mi kamerkę internetową !
- No to co z tego ?! To koniec ! – wykrzyczała Justyna. – Te 10 lat, poprzez które się przyjaźniłyśmy… Nie zapomnę ich, obiecaj mi, iż -także o mnie nie zapomnisz !
-Obiecuję. – przysięgła jej Paulina, po czym przytuliły się.
- Słuchaj zostało nam, a szczególnie Tobie mało czasu pobytu w Polsce, więc może go wykorzystamy ? – powiedziała już nieco spokojniejsza Justyna
- Extra, to jutro kłaniamy się dyskotece pod szlachetną nazwą ,,Kryształ” ?
- Czemu nie ? Rodzice mi pozwolą, Tobie zresztą -także. A oprócz tego Oni nie mają tutaj nic do gadania, mogli nie wpadać na ten durny pomysł wyjazdu. – rzekła Justyna. Później cały wieczór przegadały, lub to wspominając własne dzieciństwo, lub planując kolejne dwa tygodnie, aby wycisnąć z nich jak najwięcej, tyle ile fabryka dała. >>kolejnego dnia z rana, obdzwoniły całą klasę, tak aby przyszli na tą dyskotekę, tak aby zwyczajnie przywitać wakacje. Przewarzająca część niestety powiedziała, iż nie może przyjść, już od dawna, każdy miał zaplanowany pierwszy dzień wakacji. Już ok. godziny 16:00 siedziały tym wspólnie w domu u Justyny i szykowały się na dyskotekę. Paulina własne długie kasztanowe, niesforne włosy zwyczajnie rozpuściła, założyła jeansową miniówkę, i nową czerwoną bluzkę. Justyna była przeciwieństwem swojej przyjaciółki co do wyglądu. Była krótko obciętą blondynką i trochę grubsza. Wzrostu były tego samego. Nareszcie musiały jechać, ojciec Justyny zgodził się je zawieźć do ,,Kryształu”. Weszły do środka, zabawa już rozpoczęła się na dobre. Dziewczyny bawiły się świetnie, muzyka była wspaniała, chłopaków wiele. Siedziały przy barze i piły piwo, gdy podeszli do nich dwaj faceci, mniej więcej w ich wieku:
- Cześć jestem Szymon, a to – wskazał ręką na swego towarzysza – jest Piotr.
- Cześć, Paulina – podała im rękę.
- Justyna.
- Zatańczymy ?- zwrócił się Szymon do Justyny.
- Pewnie. – poszli na parkiet, Piotr z Pauliną -także wspólnie świetnie się bawili. Byli już w ,,Krysztale” od ponad czterech godz.. Oni w czwórkę zwyczajnie : rządzili parkietem. Dziewczyny już były trochę zmęczone.
- Około, idziemy z Justyną do łazienki, za chwilę będziemy. Weźcie nam drinki. –powiedziała Paulina. Nie zdążyły jeszcze dojść do WC, a drogę zablokowały im dwie dziewczyny, niby niebrzydkie, , lecz miały na sobie grubą warstwę tapety, ramiona wytatuowane…
- Zostawcie ich w spokoju ! –krzyknęła jedna.
- Oni są nasi ! – dodała druga.
- Kto ?- spytała się Paula, nie mniej zdziwiona od Justyny.
- Chyba jesteś większą idiotką niż sądziłam ! Chodzi nam o Szymona i Piotra ! – wrzasnęła pierwsza.
- ponieważ jak nie to … pożałujecie ! I to bardzo ! – wtrąciła własne druga, roześmiały się i odeszły.
- One są idiotkami ! – powiedziała urażona Paulina – A co one tych chłopaków kupiły na własność czy co ?- Paulina już niemal zaczęła krzyczeć, toteż Justyna zaprowadziła ją do łazienki.
- Uspokój się, przecież Piotra i Szymona, więcej nie zobaczymy, zresztą oni wolą dziewczyny ich pokroju- rzekła spokojnie Justyna, poprawiając błyszczyk.
- Masz rację , lecz… - nie mogła się z tym pogodzić Paulina.
- Żadnego ,, , lecz” takie jest życie –zaczęła naśladować własną mamę Justyna, po czym obie się roześmiały.
- Po Tobie to wszystko spływa jak woda po kaczce. – stwierdziła Paula. To była prawda, Justyna takich sytuacji nigdy nie brała do siebie, zawsze udawała, iż jej to nie obchodzi. Tak, udawała, ponieważ czasem jak już nie miała siły dzwoniła do Pauliny i płakała w słuchawkę, wtedy Paula do niej przychodziła, albo starała się poprzez telefon pocieszyć przyjaciółkę. Ostatnio było tak kiedy poprzez jakiś miesiąc Kamil (tak zwany,, szkolny dupek”) uwziął się na Justynę, na przerwach cały czas jej dokuczał, chodził wszędzie za nią, na szczęście jakoś mu to przeszło. Nareszcie wróciły na salę, zauważyły chłopaków, przy jednym ze stolików, siedzieli z kilkoma ,,czarnymi” typkami (ubrani w skórę, łysi) jakoś świetnie się dogadywali. Dziewczyny mało myśląc wyszły tylnym wyjściem.
- Mam nadzieję, iż nas nie zauważyli.- powiedziała wystraszona Justyna – Dobrze, iż nie wypiłyśmy tych drinków, które mieli dla nas zamówić, wtedy nie byłoby wesoło.
- Rzeczywiście, , , lecz… -przerwała Paulina widząc, iż przyjaciółka patrzy się tak jakoś dziwnie za nią. – Co jest ? – jej przyjaciółka nic nie powiedziała, tylko wzięła ją za rękę i zaczęła biec coraz to szybciej.
- Tam są, za nimi ! – Paula dopiero teraz zauważyła, iż Szymon z Piotrem i ci trzej ,,czarni” wyszli za nimi, a teraz wyraźnie gonili dziewczyny. Justyna z Pauliną, biegły nie patrząc gdzie. Prawie wpadłyby na wyjeżdżający sprzed ,,Kryształu” samochód, to był Kamil, stosunkowo szybko zobaczył, przed kim dziewczyny uciekały.
- Wsiadajcie ! – powiedział bez namysłu. Cóż, wsiadły, nareszcie Kamil był jeden, a tamtych było pięciu. Odjechał tak szybko jak się dało.
- Fajnych macie znajomych. –odezwał się po kilku minutach
- Taa, extra – odparła Justyna. – Znasz ich ?
- Powiedzmy, iż tak. Być z nimi w paczce, to pragnienie. – powiedział całkiem serio.
- To stań, wysiądziemy tutaj. – rzekła Paulina
- Nie będę taki, podwiozę was na ulicę Kopernika, ponieważ chyba w tamtych okolicach mieszkacie?
- Około,,, niech będzie. – powiedziała Paulina. – Co jest ? –spytała się Justyny, która cały czas patrzyła się do tyłu.
- Patrzę czy za nami nie jadą. – odparła – Po takich wszystko jest możliwe… A w ogóle czemu nas gonili ? Co im zrobiłyśmy ? – spytała się Pauliny.
- No cóż, kolejnym wspólnie uważajcie kogo podrywacie – odpowiedział im ubawiony Kamil
- To w ogóle nie jest śmieszne, więcej do ,,Kryształu” nie pójdę. – powiedziała Justyna. nareszcie Kamil zatrzymał się.
- Wasz przystanek. – powiedział ich kierowca.
- Dzięki, ogromne dzięki. – powiedziała szczerze Paulina, już wyraźnie zmęczona.
- Nie ma za co, polecam się na przyszłość. – powiedział Kamil, po czym odjechał z piskiem opon. Dziewczyny ruszyły do domu, na szczęście nie miały daleko do domów. Mieszkały w okolicy siebie. Była już około,,,, 22:30. Rodzice Justyny mieli wrócić dopiero rano, więc umówili się iż dziewczyny dzisiaj będą spały u Pauli. Jej rodzice już spali, więc szybko zmyły makijaż i poszły spać. Nie miały siły aby rozmawiać. Obie były zdziwione tym, iż bądź nie bądź Kamil je uratował. >>>kolejnego dnia rano zjadły śniadanie i wybrały się na wycieczkę rowerami do miejscowości Góra Św. Małgorzaty. Dosyć regularnie jeździły tam latem. Poznały się właśnie tam, na jednej z polanek otaczających tą miejscowość. Była to niedziela, pogoda dopasowała. Rozmawiały głównie o tym co się wczoraj wydarzyło.
- Ciekawe czy jeszcze kiedykolwiek ich spotkamy… - zastanawiała się Justyna.
- Nie wiem, jak Ty, , , lecz ja nie chce ich już widzieć. – odparła szczerze Paulina.
- Ja tym bardziej, w ogóle nie rozumiem o co im chodziło… - myślała głośno Justa
- Dobra, dajmy już temu spokój, mam nadzieję, iż to był pierwszy i ostatni raz kiedy ich widziałyśmy, co najmniej mamy co wspominać… -powiedziała Paulina – Rzeczywiście wygląda na to, iż te dwa tygodnie będą niezapomniane – obie się roześmiały. Pojeździły trochę po tej przepięknej gminie. Do domu wróciły późnym wieczorem, strasznie zmęczone. kolejne kilka dni spędziły właśnie jeżdżąc po okolicach Łęczycy. Wspominały, śmiały się. , , lecz jakoś żadna z nich nie poruszała tematu wyjazdu Pauliny do Brazylii. Żyły jak gdyby normalnie, , , lecz już nie było tak jak wcześniej. Dziewczyny uważały na każdy gest, każde wyraz, aby tej drugiej nie urazić. Spotykały się również ze własną paczką, z klasy. Dziewczyny trzymały z Kaśką (klasowa kujonka, , , lecz sympatyczna), Julitą (zawsze potrafiła wszystkich rozśmieszyć, umiała przekładać klasówki, była znana w całej szkole, gdyż brała udziały w ogólnopolskich turniejach tańca towarzyskiego), i z czterema chłopakami Jackiem (klasowym dowcipnisiem), Pawłem ( o dość nietypowych zainteresowaniach, a mianowicie o ezoteryce), Błażejem (wielbiciel gór, można z nim pogadać na różne tematy) i z Marcinem który był zwyczajnie dobrym sportowcem. wspólnie stanowili taką ,,klasową elitę”, przecież, taka elita jest w każdej klasie. W II b niestety -także, , , lecz jakoś wyraźnie tego podziału na ekipy nie widać. W przeddzień wyjazdu, siedzieli w knajpie ,, Salsa” i rozmawiali o wyjeździe Pauliny.
- Eh, to jutro wylatujesz ? – powiedział z teatralnym westchnieniem Jacek
- Tak, a będziesz za mną tęsknił ? – odparła kokieteryjnie Paulina
- Prawdę mówiąc już usycham z tęsknoty za Tobą ! –odpowiedział tym sam tonem Jacek
- Wzruszające, doprawdy – rzekła Justyna – Przestańcie ! Pauliny już nie będzie w Polsce a wy co ? – ze łzami w oczach powiedziała Justa – wszyscy trochę się zdziwili.
- Nie przejmuj się, przecież jest skype, e-maile, to nie jest XVII w. – pocieszał ją Błażej
- Wszyscy wciąż o tym skype, nawet rodzice obiecali, iż mi kupią kamerkę i w ogóle. , , lecz co z tego ? Przecież to nie jest, to samo ! – powiedziała dosyć głośno Justyna
- Wiem, rozumiem Cię. , , lecz przecież my nic nie zrobimy, to rodzice Pauliny są za nią odpowiedzialni… - rzekła Kaśka. Patrząc z wyrzutem na Jacka i Paulę – Paulina, Ciebie faktycznie nie obchodzi to co czuje Justyna ? – Paula wzruszyła tylko ramionami.
- No to się zrobił kisiel… -powiedział Marcin po chyba pięciu minutach milczenia.
- Dobra uspokójcie się, to mimo wszystko ostatni Twój dzień w Polsce Paula, a Ty jak się zachowujesz ? Chcesz, żebyśmy zapamiętali Cię jako nadętą krowę czy co ? – odezwała się Julita już trochę zdenerwowana tym milczeniem.
- Nie, zwyczajnie nie chcę stąd wyjeżdżać. Nie chcę przestać się z wami spotykać. – rzekła Paula ze łzami w oczach. – Może rzeczywiście trochę niemądrze się zachowuję, , , lecz nie mam już siły, moja siostra Marta, cieszy się z tego wyjazdu jak nie wiem, , , lecz ja nie potrafię, -także jest mi ciężko. – mówiła – Nie chcę, aby mój ostatni dzień tutaj wyglądał tak okropnie.
- Ok, może przejdźmy się ? – odezwał się wreszcie Paweł – Ja zapłacę. Kelner ! – zawołał i zapłacił za kilka puszek coca-coli. Cała szóstka wstała i poszła do swojego ulubionego lasku, gdzie czasem się spotykali. Usiedli na ściętych pniach, nikt nic nie mówił, wsłuchiwali się w odgłosy przyrody, każdy pogrążony we własnych myślach. W pewnej chwili zadzwoniła komórka Pauliny.
-Halo ? – powiedziała do głośnika – Dobra, już wracam na razie. – rozłączyła się – To moja mama, dzwoniła, ponieważ musi jeszcze dzisiaj sprawdzić czy wszystko mamy spakowane. –powiedziała – To musimy się żegnać. – Wszyscy wstali, każdy przytulił się do Pauli, coś dodając.
- Tylko waż się o nas zapomnieć – powiedziała Julita.
- Przyślij nam jakąś pocztówkę z tej Brazylii – rzekł Jacek.
- Eh, zwyczajnie nie zapomnij o nas – odparła Kaśka.
- Mam nadzieję, iż takiej paczki jak nasza to tam nie znajdziesz. – powiedział Błażej
- Pisz maile, co tam u Ciebie wysyłaj fotki. –powiedział Marcin.
- Nie zapominaj o nas. – rzekł krótko Paweł.
- Justyna, idziesz ze mną do domu ? – spytała się jej Paula.
- Tak idę, trzymajcie się wszyscy ! –zawołała Justyna
- Żegnajcie ! – rzekła Paulina. Szły do domu w milczeniu.
- Jedziesz, ze mną jutro na lotnisko ? – przerwała ciszę Paulina.
- Nie wiem, chyba raczej nie. A chciałabyś ? – spytała się jej Justyna.
- Może masz rację, lepiej jak pożegnamy się tutaj tuż przed moim wyjazdem. – odparła smutna Paulina. Każda poszła do siebie. Justyna nie mogła w nocy spać, podobnie jak Paulina. Samolot był na godzinę 10:00, więc wyjeżdżali około,,,,, 8:00, mogliby później, , , lecz rodzice Pauliny za wszelaką cenę nie chcieli się spóźnić na lotnisko. Mieli wylecieć z Łodzi. Justyna o 7:30 wyszła z domu i skierowała się w stronę domu Pauliny. Zastała rodzinę Winiarskich, przy śniadaniu. Gdy weszła, od razu rzucała się w oczy pustka, w miejscach, gdzie tak dopiero co stały meble.
- Dzień dobry ! –powiedziała – Nie przeszkadzam ?
- Ależ skąd ! Wejdź –zaprosiła ją p. Małgosia
- Przyszłam się tylko pożegnać z Pauliną. – rzekła.
- Zjadłam już mamo, wezmę własną torbę i wyjdziemy z Justyną na dwór dobrze ? – spytała się Paula swojej mamy.
- Dobrze, tylko jeszcze wejdź do pokoju i patrz czy z pewnością nic nie zostało.
- Ok, poczekaj Justa chwilę, zaraz przyjdę – powiedziała, poczym pobiegła na górę.
- Nie boisz się Marta lecieć samolotem ? – spytała się ośmioletniej siostry swojej przyjaciółki.
- Nie, będzie fajnie – odpowiedziała jej Marta. Paulina właśnie zeszła już z góry, niosąc ze sobą torbę.
-Ok, możemy już wyjść. –powiedziała.
- Do widzenia państwu, życzę miłej podróży – powiedziała Justyna
- Do zobaczenia Justysiu. – powiedzieli rodzice Pauliny, po czym uściskali Justynę. Dziewczyny wyszły na dwór. Chyba nikt nie lubi pożegnań, w szczególności, ze własną najbliższą przyjaciółką.
- No to już, więcej się nie zobaczymy. Trzymaj się. – powiedziała łamiącym się głosem Paulina.
- -także się trzymaj i uważaj na siebie. – odparła Justyna, przytulając przyjaciółkę. Po czym, wróciła do domu, weszła do kuchni i obserwowała podjazd z naprzeciwka. Czerwony citroen berlingo właśnie opuszczał podwórko. Justynie łzy poleciały po policzkach.
- To koniec… - powiedziała do siebie. – To koniec… - W tej chwili zadzwoniła jej komórka, Justyna nie chciała z nikim rozmawiać, , , lecz musiała odebrać, nie wiedziała czemu. zwyczajnie musiała odebrać.
- Halo –powiedziała
- Witam słoneczko.
- Słucham ? – odparła zdziwiona.
- No cóż, to nie pamiętasz mnie ? Oj, nie ładnie, nie ładnie.
- Z kim rozmawiam ?! – powiedziała już zdenerwowana Justyna.
- Dyskoteka ,,Kryształ” jakieś dwa tygodnie temu, mówi Ci to coś ?
- Szymon ?! – prawie krzyknęła do słuchawki
- Jaka jesteś bystra, no, no.
- O co Ci chodzi ? – spytała się go.
- O to co mi jesteś winna ! – Szymon zaśmiał się szyderczo. –A wiedz, iż ja zawsze dostaje to co mi się należy ! – znów się roześmiał, poczym się rozłączył
  • Dodano:
  • Autor: